czwartek, 24 października 2013

Pierwszy dzień rozciągania za mną :) Moje mięśnie wręcz wołały i tego typu aktywność. Nie ukrywam - było ciężko, oj bardzo ciężko. Nie sądziłam że jestem aż w tak tragicznym stanie pod względem rozciągnięcia. No ale nic to. Teraz to się zmieni :)

Dzisiaj robiłam rozciąganie własne (to co pamiętałam z zajęć tanecznych) oraz przypadkowe filmiki z youtube. Dzisiaj lub jutro wieczorem planuję wybrać ciekawe filmiki z tego rodzaju ćwiczeniami i do nich się stosować :) Umieszczę później też linki do tych filmików - może Wy też się nimi zainspirujecie :)

Już po jednym dniu widzę, że warto poświęcić czas na porządne rozciąganie :) 30 minut w ciągu dnia na tego typu aktywność to zbawienie dla spiętych mięśni :)


środa, 23 października 2013

Wyciągnięte wnioski :)

Dobrze jest mieć wokół siebie ludzi, którzy Cię wspierają, motywują, inspirują, pomogą wstać gdy upadniesz.  Nie dołują tylko pokazują nową drogę. Sprawiają, że świat jest lepszy :)

Dzięki wsparciu przyjaciółki ostatnio sporo się zmieniło w moim myśleniu. Nie mogłam sobie poradzić z tym, że lekarz zabronił mi ćwiczyć, przytyłam (pisałam o tym we wcześniejszych postach), ciężko mi przetrawić fakt, że siedzę w domu - bez pracy, że podjęłam taką a nie inną decyzję w sprawie magisterki. Dzięki D. zaczęłam na to wszystko patrzeć z innej perspektywy. Z jej motywacją w znacznym stopniu ograniczyłam słodycze, pilnuję tego co jem. Każdy posiłek zostaje zanotowany. Dzisiaj z ciekawości zmierzyłam się i muszę przyznać, że centymetry minimalnie drgnęły - co mnie osobiście bardzo cieszy. Dzięki długim rozmowom z Nią, zaczęłam inaczej patrzeć na swoje ciało. Lepiej. Pomimo, że nie ćwiczę, zaczęłam je dużo bardziej akceptować. Zaczęłam je po prostu lubić :) Ona też zainspirowała mnie to wprowadzenia zmian w moim codziennym grafiku nicnierobienia i zajęcia się czymś konstruktywnym, co przyniesie mi jakieś korzyści.

Od jutra (a właściwie od dzisiaj) zaczynam planować każdy dzień - co mam do zrobienia. Każdą wykonaną rzecz będę skreślać/odhaczać. Postanowiłam zacząć się systematycznie rozciągać. Myślę, że mi to nie zaszkodzi a może wręcz pomoże... Jestem strasznie zastana. Nie pamiętam kiedy moje mięśnie były w takiej fazie skurczenia... A pomyśleć, że kiedyś robiłam bez problemu szpagat i że moja babcia jest lepiej rozciągnięta niż ja... Od jutra codziennie minimum 30 minut będę się rozciągać. Postanowiłam też dużo więcej czasu poświęcić na szkołę policealną - napisanie wcześniej pracy kontrolnej, przygotowywanie się do zajęć; generalnie nauka na bieżąco. Chcę też we własnym zakresie zacząć uczyć się niemieckiego. Docelowo planuję pójść na kurs językowy, ale w chwili obecnej mnie po prostu na niego nie stać....

Myślę, że dzięki tym małym/wielkim zmianom jakie chcę wprowadzić do swojego codziennego życia dużo mi dadzą. Siedzenie w domu nie będzie bezproduktywne, będę zajęta = nie będę miała czasu na użalanie się nad sobą.  :)

Dzięki D., I.  oraz K. zrozumiałam pewne rzeczy i za to im bardzo dziękuję. Za to, że są, bezwarunkowo :)

piątek, 11 października 2013

Trudne wnioski...

Już ponad dwa tygodnie jestem "uziemiona"... Urządzam teraz prawdziwy maraton po lekarzach... Dzisiaj byłam na kontrolnej wizycie u lekarki rodzinnej i spytałam czy mogę jakieś lekkie ćwiczenia wykonywać. Kategorycznie mi zabroniła. Kręgosłup niby mnie już nie boli. Czuję się dobrze. Wyniki krwi mam dobre. Ale nie wiadomo od czego był ten ból i dlaczego mam takie problemy z prawą ręką... We wtorek idę na rezonans magnetyczny, później z wynikiem do neurologa, a następnie do mojej lekarki. Wtedy się okaże co dalej....

Najgorsze jest to, że jak w końcu wrócę do ćwiczeń to nie będę zaczynać od poziomu ZERO (czyli wymiary ze stycznia), ale od poziomu -1 :( Moje wymiary strasznie zwiększyły swoją objętość... W biodrach, w porównaniu ze styczniem mam 7 cm więcej... Jest to strasznie przytłaczające... Myślałam, że to przez problemy z tarczycą, ale wyniki mam dobre... 

Najtrudniejsza była rozmowa z Rodzicami i uświadomienie sobie, że to jest tylko i wyłącznie moja wina, że jestem w takim punkcie a nie innym. Zajadałam zmartwienia zdrowiem i frustrację, która się z tym wiązała.. Zamiast jeść 5 posiłków dziennie, ja dwukrotnie więcej wkładałam coś do swojej buzi.... I to wystarczyło...

Trochę te wnioski mnie podłamały... Ale jednocześnie dały mi kopa, do tego żaby na nowo zacząć się kontrolować i pilnować swojej miski... Skoro nie mogę centymetrów na razie zrzucić ćwiczeniami, muszę to zrobić "od kuchni"...  Nie będzie łatwo... Będzie wręcz cholernie trudno... Ale nie mogę się poddać... Bo to będzie największa porażka jaka by mnie spotkała do tej pory... 

Na szczęście mam wspaniałą Przyjaciółkę, która mnie bardzo wspiera i również pokazała pewne błędy, które robiłam. Rodzice, którzy mimo wszystko mnie wspierają. I facet, który kocha bezwarunkowo :) Z takim wsparciem musi się udać :)