piątek, 11 października 2013

Trudne wnioski...

Już ponad dwa tygodnie jestem "uziemiona"... Urządzam teraz prawdziwy maraton po lekarzach... Dzisiaj byłam na kontrolnej wizycie u lekarki rodzinnej i spytałam czy mogę jakieś lekkie ćwiczenia wykonywać. Kategorycznie mi zabroniła. Kręgosłup niby mnie już nie boli. Czuję się dobrze. Wyniki krwi mam dobre. Ale nie wiadomo od czego był ten ból i dlaczego mam takie problemy z prawą ręką... We wtorek idę na rezonans magnetyczny, później z wynikiem do neurologa, a następnie do mojej lekarki. Wtedy się okaże co dalej....

Najgorsze jest to, że jak w końcu wrócę do ćwiczeń to nie będę zaczynać od poziomu ZERO (czyli wymiary ze stycznia), ale od poziomu -1 :( Moje wymiary strasznie zwiększyły swoją objętość... W biodrach, w porównaniu ze styczniem mam 7 cm więcej... Jest to strasznie przytłaczające... Myślałam, że to przez problemy z tarczycą, ale wyniki mam dobre... 

Najtrudniejsza była rozmowa z Rodzicami i uświadomienie sobie, że to jest tylko i wyłącznie moja wina, że jestem w takim punkcie a nie innym. Zajadałam zmartwienia zdrowiem i frustrację, która się z tym wiązała.. Zamiast jeść 5 posiłków dziennie, ja dwukrotnie więcej wkładałam coś do swojej buzi.... I to wystarczyło...

Trochę te wnioski mnie podłamały... Ale jednocześnie dały mi kopa, do tego żaby na nowo zacząć się kontrolować i pilnować swojej miski... Skoro nie mogę centymetrów na razie zrzucić ćwiczeniami, muszę to zrobić "od kuchni"...  Nie będzie łatwo... Będzie wręcz cholernie trudno... Ale nie mogę się poddać... Bo to będzie największa porażka jaka by mnie spotkała do tej pory... 

Na szczęście mam wspaniałą Przyjaciółkę, która mnie bardzo wspiera i również pokazała pewne błędy, które robiłam. Rodzice, którzy mimo wszystko mnie wspierają. I facet, który kocha bezwarunkowo :) Z takim wsparciem musi się udać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz