środa, 4 grudnia 2013

Nowa energia ;)


źródło: internet


Od 1 grudnia powróciłam do ćwiczeń ;) W niedzielę nie zrobiłam wiele - tylko pierwszy dzień wyzwania w którym postanowiłam wziąć udział. Zorganizowany przez autorów bloga Ciało Samo Się Nie Zrobi wyzwanie na pośladki naprawdę daje popalić. Znajdziecie je pod tym linkiem KLIK! Świetnie przygotowany kalendarz wyzwania, linki do filmików, które będą nam potrzebne i motywujące do działania słowa - to właśnie znajdziecie w tym wpisie :D

W poniedziałek zmierzyłam się i zrobiłam zdjęcia. Założyłam też zeszyt w którym będę zapisywała pomiary, jadłospis i treningi. Tak żeby obserwować swoje postępy. Żeby się nie zniechęcać postanowiłam ćwiczyć minimum 3 razy w tygodniu. Oczywiście większa ilość treningów będzie baardzo mile widziana :D Ale poznałam już troszkę siebie w kwestii ćwiczeniowej i wiem, że jak narzucę sobie większe tempo to szybko się zniechęcę.

Jak na razie jestem baaardzo optymistycznie nastawiona do treningów - pomimo, że nie jest mi łatwo - 3 miesięczna przerwa swoje zrobiła. Kondycja jest do bani, mięśnie strasznie słabe, proste zestawy na razie sprawiają mi trudność... No ale to się w końcu zmieni ;)

Na koniec taka mała motywacja do wyzwania pośladkowego z Ciało Samo Się Nie Zrobi ;)

 źródło: internet



czwartek, 28 listopada 2013

Wielki powrót?

Powoli powracam do gry. Przez ostatni miesiąc sporo się działo. Głównie wszystko kręciło się wokół przeprowadzki - pakowanie kartonów, systematyczne ich wywożenie a w końcu w zeszły czwartek definitywna przeprowadzka. W nowym mieszkaniu mam więcej miejsca do ćwiczeń ;) Nie będę musiała "uciekać" z pokoju jak będę chciała kręcić hula ;)

Zdrowotnie też jest wszystko dobrze. Na szczęście. Jak tylko miną sprawy kobiece planuję wrócić do regularnych treningów. Coś czuję, że nie będzie to łatwe - 3 miesięczna przerwa na pewno nie sprzyjała mojej motywacji, nawyku ćwiczenia oraz sylwetce. Dożywianie też pozostawia wiele do życzenia. No ale jakoś trzeba się spiąć i zacząć od początku po raz kolejny. W końcu za rok ślub :D Trzeba zaprezentować się w sukni ślubnej najlepiej jak tylko będzie można ;)

Taki mam cel. I mam nadzieję, że go w końcu zrealizuję. W końcu ile razy można zaczynać? Ile razy można tolerować u siebie wszelkiego rodzaju wymówki, kręcenia i oszukiwanie samej siebie? Chciałabym, żeby tym razem wyszło wszystko tak, jak chcę - żeby udało mi się osiągnąć mój cel. Nie będzie łatwo, ale musi się udać ;)

wtorek, 5 listopada 2013

Czekanie ciągle trwa...

Nie mam już siły do tego maratonu po lekarzach. Drugi rezonans nic nie pokazał. Za tydzień wizyta u neurologa - mam nadzieję, że w końcu coś się wyjaśni. Chciałabym wrócić do aktywności fizycznej. To już ponad dwa miesiące bez ćwiczeń. Chciałabym zacząć znów się ruszać - robić coś dla swojego ciała. W końcu za rok ślub - chcę się ładnie prezentować w sukni ślubnej. Poza tym jak ćwiczyłam moje myślenie było trochę inne od tego teraz. Bardziej pozytywne. Czułam, że robię coś dobrego dla siebie, dla swojego ciała. A teraz? Stagnacja ćwiczeniowa. Jedyna aktywność to rozciąganie i przysiady. Ale mi to nie wystarcza. Czuję ogromny niedosyt. Chciałabym spróbować filmiki Melissy, Zuzy... Zdaję sobie sprawę, że na początek będzie to zbyt trudne. Będę chciała rozpocząć od Ewki, Mel, Tiffany. Problem w tym, że nie wiem kiedy to nastąpi...

Raaaany... Mam nadzieję, że sprawa szybko się rozwiąże... 3majcie kciuki ;)

czwartek, 24 października 2013

Pierwszy dzień rozciągania za mną :) Moje mięśnie wręcz wołały i tego typu aktywność. Nie ukrywam - było ciężko, oj bardzo ciężko. Nie sądziłam że jestem aż w tak tragicznym stanie pod względem rozciągnięcia. No ale nic to. Teraz to się zmieni :)

Dzisiaj robiłam rozciąganie własne (to co pamiętałam z zajęć tanecznych) oraz przypadkowe filmiki z youtube. Dzisiaj lub jutro wieczorem planuję wybrać ciekawe filmiki z tego rodzaju ćwiczeniami i do nich się stosować :) Umieszczę później też linki do tych filmików - może Wy też się nimi zainspirujecie :)

Już po jednym dniu widzę, że warto poświęcić czas na porządne rozciąganie :) 30 minut w ciągu dnia na tego typu aktywność to zbawienie dla spiętych mięśni :)


środa, 23 października 2013

Wyciągnięte wnioski :)

Dobrze jest mieć wokół siebie ludzi, którzy Cię wspierają, motywują, inspirują, pomogą wstać gdy upadniesz.  Nie dołują tylko pokazują nową drogę. Sprawiają, że świat jest lepszy :)

Dzięki wsparciu przyjaciółki ostatnio sporo się zmieniło w moim myśleniu. Nie mogłam sobie poradzić z tym, że lekarz zabronił mi ćwiczyć, przytyłam (pisałam o tym we wcześniejszych postach), ciężko mi przetrawić fakt, że siedzę w domu - bez pracy, że podjęłam taką a nie inną decyzję w sprawie magisterki. Dzięki D. zaczęłam na to wszystko patrzeć z innej perspektywy. Z jej motywacją w znacznym stopniu ograniczyłam słodycze, pilnuję tego co jem. Każdy posiłek zostaje zanotowany. Dzisiaj z ciekawości zmierzyłam się i muszę przyznać, że centymetry minimalnie drgnęły - co mnie osobiście bardzo cieszy. Dzięki długim rozmowom z Nią, zaczęłam inaczej patrzeć na swoje ciało. Lepiej. Pomimo, że nie ćwiczę, zaczęłam je dużo bardziej akceptować. Zaczęłam je po prostu lubić :) Ona też zainspirowała mnie to wprowadzenia zmian w moim codziennym grafiku nicnierobienia i zajęcia się czymś konstruktywnym, co przyniesie mi jakieś korzyści.

Od jutra (a właściwie od dzisiaj) zaczynam planować każdy dzień - co mam do zrobienia. Każdą wykonaną rzecz będę skreślać/odhaczać. Postanowiłam zacząć się systematycznie rozciągać. Myślę, że mi to nie zaszkodzi a może wręcz pomoże... Jestem strasznie zastana. Nie pamiętam kiedy moje mięśnie były w takiej fazie skurczenia... A pomyśleć, że kiedyś robiłam bez problemu szpagat i że moja babcia jest lepiej rozciągnięta niż ja... Od jutra codziennie minimum 30 minut będę się rozciągać. Postanowiłam też dużo więcej czasu poświęcić na szkołę policealną - napisanie wcześniej pracy kontrolnej, przygotowywanie się do zajęć; generalnie nauka na bieżąco. Chcę też we własnym zakresie zacząć uczyć się niemieckiego. Docelowo planuję pójść na kurs językowy, ale w chwili obecnej mnie po prostu na niego nie stać....

Myślę, że dzięki tym małym/wielkim zmianom jakie chcę wprowadzić do swojego codziennego życia dużo mi dadzą. Siedzenie w domu nie będzie bezproduktywne, będę zajęta = nie będę miała czasu na użalanie się nad sobą.  :)

Dzięki D., I.  oraz K. zrozumiałam pewne rzeczy i za to im bardzo dziękuję. Za to, że są, bezwarunkowo :)

piątek, 11 października 2013

Trudne wnioski...

Już ponad dwa tygodnie jestem "uziemiona"... Urządzam teraz prawdziwy maraton po lekarzach... Dzisiaj byłam na kontrolnej wizycie u lekarki rodzinnej i spytałam czy mogę jakieś lekkie ćwiczenia wykonywać. Kategorycznie mi zabroniła. Kręgosłup niby mnie już nie boli. Czuję się dobrze. Wyniki krwi mam dobre. Ale nie wiadomo od czego był ten ból i dlaczego mam takie problemy z prawą ręką... We wtorek idę na rezonans magnetyczny, później z wynikiem do neurologa, a następnie do mojej lekarki. Wtedy się okaże co dalej....

Najgorsze jest to, że jak w końcu wrócę do ćwiczeń to nie będę zaczynać od poziomu ZERO (czyli wymiary ze stycznia), ale od poziomu -1 :( Moje wymiary strasznie zwiększyły swoją objętość... W biodrach, w porównaniu ze styczniem mam 7 cm więcej... Jest to strasznie przytłaczające... Myślałam, że to przez problemy z tarczycą, ale wyniki mam dobre... 

Najtrudniejsza była rozmowa z Rodzicami i uświadomienie sobie, że to jest tylko i wyłącznie moja wina, że jestem w takim punkcie a nie innym. Zajadałam zmartwienia zdrowiem i frustrację, która się z tym wiązała.. Zamiast jeść 5 posiłków dziennie, ja dwukrotnie więcej wkładałam coś do swojej buzi.... I to wystarczyło...

Trochę te wnioski mnie podłamały... Ale jednocześnie dały mi kopa, do tego żaby na nowo zacząć się kontrolować i pilnować swojej miski... Skoro nie mogę centymetrów na razie zrzucić ćwiczeniami, muszę to zrobić "od kuchni"...  Nie będzie łatwo... Będzie wręcz cholernie trudno... Ale nie mogę się poddać... Bo to będzie największa porażka jaka by mnie spotkała do tej pory... 

Na szczęście mam wspaniałą Przyjaciółkę, która mnie bardzo wspiera i również pokazała pewne błędy, które robiłam. Rodzice, którzy mimo wszystko mnie wspierają. I facet, który kocha bezwarunkowo :) Z takim wsparciem musi się udać :)

poniedziałek, 30 września 2013

Przymusowa przerwa

Niestety mam przymusową przerwę w ćwiczeniach... Od kilku dni bujam się z ogromnym bólem kręgosłupa... Ciężko mi czasami wytrzymać z bólu pomimo silnych leków przeciwbólowych. Dodatkowo na noc biorę leki zwiotczające - w sumie tylko dzięki nim przesypiam nocki...

Dzisiaj zrobiłam rentgen, w środę odbieram opis. Niestety do lekarza dopiero za tydzień we wtorek. Już wiem, że czekają mnie wizyty u ortopedy i u neurologa...Szczerze, to trochę się boję. Mam nadzieję, że nie to nie będzie nic poważnego, że szybko wrócę do normy i że będę mogła dalej ćwiczyć...

Chciałabym po wszystkim bez problemu wrócić do ćwiczeń... Z nową, większą, energią i nieporównywalnym zapałem...

Musi być dobrze... I tylko tak staram się myśleć :)



niedziela, 22 września 2013

To jakiś koszmar...

Złe wiadomości spadają na nas w najmniej spodziewanym momencie i nieoczekiwanie. Często są to wiadomości, które powodują ogromny ból. Ból z którym nie można sobie poradzić. Ciężko się skupić na prostych czynnościach, ciężko opanować łzy, które cały czas napływają do oczu. Po prostu człowiek ma ochotę wyć... I cały czas jest wrażenie, że to tylko koszmar senny, że to nie dzieje się naprawdę, że to jakiś głupi i beznadziejny żart. Że będzie po staremu. I pomimo, że kontakt z daną osobą nie był bardzo bliski, to mimo wszystko rodzina.

Takie trudne sytuacje, ten ból pomagają przemyśleć sobie pewne rzeczy, poukładać różne sprawy. Wiem, że całkiem niedawno pisałam podobnie. Niestety znów mam tego typu przemyślenia.

Jest mi ciężko, cholernie ciężko. Ale staram się na zewnątrz tego nie pokazywać. To, co naprawdę czuję, wie tylko mój narzeczony. Nie pyta o nic, nie porusza tematu - po prostu jest... Gdy potrzebuję mocno przytuli, otrze kolejną toczącą się po moim policzku łzę... To mi pomaga... Ale jak zostaję sama - wszystko znów wraca.

I ciągle pojawia się pytanie - DLACZEGO?! Dlaczego przez strasznie nieodpowiedzialne zachowanie dorosłego mężczyzny, musiał zginąć młody 18-letni chłopak?! ;(

poniedziałek, 16 września 2013

Życie bywa przewrotne...

Z pracą jednak nie wyszło... I w sumie dobrze. Nie chcę się zagłębiać w przyczyny - ważne, że w nic się nie wpakowałam. Teraz czekają mnie kolejne poszukiwania pracy, przeglądanie ogłoszeń, wysyłanie cv itp.

Planuję rozpocząć miesiąc treningów z Ewą Chodakowską - ćwiczenia trzy razy w tygodniu - skalpel, 6minutówki, Total Fitness. W poniedziałek i piątek hula-hop. Jestem ciekawa jakie efekty osiągnę - czy będą podobne do tych metamorfoz, które Ewa umieszcza na swojej tablicy. Jutro rano zmierzę swoje obwody i porównam miesiąc później. Postaram się też dużo bardziej zwracać uwagę na to co jem. Niestety to jest u mnie ogromna pięta achillesowa. Ale wierzę, że kiedyś wyjdę z tym na prostą :D

czwartek, 5 września 2013

Kolejne zmiany :)

Od poniedziałku szykują się kolejne zmiany w moim życiu :) W sumie one już następują :D

Od poniedziałku zaczynam pracę :) Strasznie się cieszę :) Moja radość jest tym większa, że wszyscy na około mi mówili, że tak szybko pracy nie znajdę, że teraz jest z tym trudno, że mogę bardzo długo jej szukać itp. itd. A tu NIESPODZIANKA :D Wysłałam tylko 3 CV i robotę mam :)

Będę teraz musiała przeorganizować trochę swój dzień :) Ale zrobię to dopiero w poniedziałek (jak dowiem się wszystkich szczegółów i jak będę miała ustalony grafik :)) Na pewno znajdzie się czas na ćwiczenia :) Nie ma opcji, że nie :)

Wierzę, że teraz pewne rzeczy zaczną się zmieniać na lepsze :)

niedziela, 1 września 2013

Nowy miesiąc - nowe postanowienia i wyzwania

Znowu długo się nie odzywałam...  Ale znowu dużo się dzieje...

Od początku sierpnia jestem na praktykach w starostwie powiatowym, powoli szykuję się do przeprowadzki... Niestety jeszcze nie z narzeczonym a z rodzicami... Z K. dopiero za jakieś pół roku (najwcześniej) zamieszkam... Trzeba odkładać na wesele, a mieszkając osobno więcej nam się uda uzbierać...

O kasę tak naprawdę rozbija się wszystko... Dlatego zaczęłam rozsyłać cv w poszukiwaniu pracy. W środę mam rozmowę kwalifikacyjną i mam bardzo dużą nadzieję, że przejdę ją pomyślnie i będę mogła zacząć zarabiać... Wtedy będzie łatwiej, dużo łatwiej...

Staram się regularnie ćwiczyć. Ale w tej kwestii nastąpiła mała zmiana... Do tej pory miałam ćwiczyć codziennie. W momencie gdy odpuściłam choć jeden trening, cała reszta się waliła - odpuszczałam kolejne treningi, motywacja i determinacja spadała do 0. Bardzo zmobilizowały i zmotywowały dziewczyny z forum. Od sierpnia ćwiczę minimum 3 razy w tygodniu. Większa ilość treningów oczywiście jest wskazana, ale ta cyfra 3 jest "magiczna" i nieprzekraczalna... I powiem Wam, że tak jest lepiej. Mam większy luz psychiczny, już się tak nie spinam w tej kwestii. Powoli pokonuję własne słabości w tej kwestii... Kolejną "przeszkodą" do pokonania jest kwestia mojej diety... Niestety nie odżywiam się tak jak powinnam :/ Mieszkam z rodzicami i ciężko mi cokolwiek zmienić w jadłospisie... Jak już się wyprowadzę to wtedy wprowadzę takie odżywianie jakie będę chciała - dużo bardziej fit :)
Na chwilę obecną moim wyzwaniem co do odżywiania jest ograniczenie słodyczy.... Zobaczę co mi z tego wyjdzie...

Jutro mam dzień mierzenia i robienia zdjęć... Jestem ciekawa czy coś się zmieniło... Wizualnie wg mnie tak... Efekty byłyby na 100% dużo lepsze gdybym trzymała odpowiednią dietę... No ale tak jak mówiłam to jest do wypracowania...

W końcu mi się uda i osiągnę to co chcę!


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Powrót :D

Daaawno mnie tu nie było... Dużo się działo i nie miałam ani czasu ani weny twórczej żeby pisać...

Długo nie ćwiczyłam, ale postanowiłam wrócić na dobre tory. Dużą rolę odegrały w tym Dziewczyny z forum (jeśli to czytanie to ogromny buziak i podziękowania dla każdej z Was :* ). Postanowiłam troszkę zmienić swoje myślenie w tej kwestii. Kiedyś uważałam, że muszę ćwiczyć codziennie. Jeśli któregoś dnia nie ćwiczyłam robiłam sobie ogromne wyrzuty. Przez to sama siebie blokowałam w następstwie czego zaprzestawałam w ogóle aktywności fizycznej. Ale teraz powiedziałam sobie DOŚĆ! Nie mogę tak siebie traktować, obwiniać itp. Od teraz moją podstawą są treningi 3 razy w tygodniu. To jest moje minimum, które mnie satysfakcjonuje. Jeśli treningów będzie więcej to SUPER! ale nie robię sobie wyrzutów, że ćwiczyłam tylko przez 3 dni. Porządne ćwiczenia nawet 3 razy w tygodniu mogą dać efekty. Wierzę w to :)

Muszę w końcu zaakceptować siebie w 100%. Bo to jest podstawa do tego, żeby cokolwiek dobrego działo się z moim ciałem. Powoli się tego uczę - nie jest łatwo, nikt nie mówił, że tak będzie. Ale wiem, że w końcu pokonam wszystkie kłody i przeszkody, które tak naprawdę kładę sama sobie pod nogi :) UDA SIĘ :)

Na koniec taka mała motywacja:


poniedziałek, 22 lipca 2013

Czarna seria i nowe spojrzenie

Ostatni tydzień był okropny... Najpierw wiadomość o bardzo ciężkiej chorobie bliskiej mi osoby, później śmierć przyjaciółki Mamy... Pojawił się ogromny strach, wątpliwości, przerażenie...

Szykuje się powtórka z tego co już przechodziłam 4 lata temu (na szczęście skończyło się dobrze)... Nadzieja, że choroba zostanie pokonana, że będzie dobrze.... Szczerze? Nie wiem czy mam siły przechodzić przez to wszystko jeszcze raz... Do tego dochodzi ogromny strach, że mam w sobie ten cholerny, wadliwy gen... Boje się, że mnie też to spotka...

Ale strachem nic nie zmienię... A jeśli już to na gorsze... Musiałam sobie pewne rzeczy na nowo poukładać w głowie, przewartościować życie... I mimo wszystko walczyć o swoje zdrowie, jeszcze bardziej wspierać w trudnych chwilach rodzinę... Postanowiłam dużo bardziej skupić się na ciele - tzn. zacząć w końcu NAPRAWDĘ regularny trening (a nie przerywany różnymi sytuacjami). Wyżyję się fizycznie i psychicznie... Jak przeprowadzę się za Poznań mam zamiar zacząć biegać (w mieście nie lubię, a tam będę mieć blisko las więc idealnie). Kolejnym punktem jest zmiana żywienia (a przynajmniej starania aby je zmienić) na dużo bardziej zdrowy. No i będę się dużo częściej badać - żeby nie było w przyszłości przykrych niespodzianek...

Wierzę, że dzięki wsparciu narzeczonego będę silniejsza i będę mieć dużo sił aby wspierać rodzinę. Będę starać się zwalczyć strach, przerobić go w coś pozytywnego -> dużo lepsze zadbanie o swoje ciało, organizm.

Wierzę, że będzie dobrze... MUSI BYĆ DOBRZE!

środa, 10 lipca 2013

Mętlik w głowie...

Mam za dużo myśli, za dużo się dzieje, za dużo jest trudnych decyzji do podjęcia...

Za rok we wrześniu odbędzie się mój ślub...Zaczynają się teraz przygotowania... Jak na razie mamy załatwione tylko dwie rzeczy - a gdzie reszta? Skąd na to kasa?! Boje się, że nie ogarnę wszystkiego, że o czymś istotnym zapomnę, że z czymś nie zdążę... Chcę żeby ten dzień był idealny, niezapomniany, cudowny.. . Czasami czuję się jakbym była sama w tej sprawie... Narzeczony twierdzi, że mamy czas, że zdążymy itp... Do tego zaczyna mi wspominać o budowie domu... Cudownie - zawsze chciałam mieć swój dom... Ale w świetle przygotowań do wesela pojawiają się jeszcze dylematy gdzie się budować, kredytu na działkę i jej kupno... I znowu pojawia się pytanie - skąd na to wszystko pieniądze?! Dopóki nie zacznę pracować (obecnie robię praktyki) będzie naprawdę beznadziejnie... 

Za dużo trudnych decyzji w bardzo krótkim czasie... Tak wygląda "dorosłe" życie? Chyba tak... Do tej pory mieszkam z rodzicami, więc nie muszę martwić się rzeczami typu opłaty, uzupełnienie lodówki itp... Już nie długo będę miała swoją rodzinę - trzeba będzie wszystkie tego typu rzeczy ogarniać...

Właśnie rodzina... Ostatnio coraz częściej pojawiają się u mnie myśli o dziecku... W obecnej sytuacji to niedorzeczne, więc staram się racjonalnymi argumentami je od siebie odsunąć... Tydzień temu przyjaciółka została Mamą - nasze rozmowy (co zrozumiałe) kręcą się wokół Oskarka. Nie przeszkadza mi to, ale wzbudza swego rodzaju tęsknotę? poczucie braku? Nie wiem jak to określić... 

Może nie powinnam tego wszystkiego tu pisać... Ale musiałam dać upust swoich emocji, wątpliwości... Musiałam po prostu się wygadać.... To wszystko...

niedziela, 7 lipca 2013

:)

Od jutra zaczynam praktyki  :) Z jednej strony nie mogę się doczekać - to jest to, co chciałabym w życiu robić, a z drugiej nie chce mi się - miałam tylko tydzień wakacji... No, ale nic to... Te praktyki tak naprawdę to dla mnie szansa :)

Po moich problemach zdrowotnych nie ma już praktycznie śladu, więc od jutra znowu zaczynam ćwiczenia. Muszę na nowo zorganizować sobie plan dnia z uwzględnieniem późnego powrotu do domu. Praktyki będę mieć pewnie do 16, a firma znajduje się na drugim końcu miasta...

Ale tak naprawdę dla chcącego nic trudnego :) Na pewno uda mi się tak podzielić dzień, żeby na wszystko starczyło mi czasu :)

A Wam jak idą ćwiczenia? Jesteście aktywne pomimo wakacji? A może okres letni jest dla Was pracowity tak jak dla mnie? :)

środa, 3 lipca 2013

Koniec pewnego etapu :)

Wczoraj zakończył się pewien etap w moim życiu (przynajmniej na najbliższy rok :D) Obroniłam się i mam wyższe licencjackie :) Dla mnie jest to ogromny powód do dumy - przez 3 lata męczyłam się na kierunku, który kompletnie nie był dla mnie, pokonałam sporo przeciwności, przeskoczyłam ogromne kłody, które czasami znajdowały się pod moimi nogami... Nie było łatwo - ale dałam radę :)

Teraz mam bardzo króciutkie wakacje - w poniedziałek zaczynam dwutygodniowe praktyki (może je o tydzień przedłużę). Później czeka mnie tygodniowy wyjazd do Niemiec a po powrocie znowu praktyki - w innym miejscu i 1,5 miesiąca :)

Już nie mogę się doczekać nadchodzących dni :) W końcu będę robić to, co tak naprawdę mnie interesuje :) Najważniejsze to żyć w zgodzie z sobą i ze swoimi zainteresowaniami :)

Co do ćwiczeń to mam przerwę... Jest ona wymuszona i w cale mnie nie cieszy... No ale muszę się wstrzymać z aktywnością do momentu aż problemu zdrowotne pójdą w zapomnienie..



Mam nadzieję, że Wy żyjecie w zgodzie z sobą, robicie to co lubicie, no i ćwiczycie :) Miłego dnia Wam życzę i powodzenia w realizowaniu wyznaczonych celów! :)

środa, 26 czerwca 2013

Dawno mnie nie było... Miałam małe problemy na uczelni ze zdobyciem ostatniego zaliczenia... Musiałam robić dodatkowe prezentacje, później w ogromnym stresie czekać tydzień na "werdykt" czy zaliczyłam czy nie...

Dzisiaj zdobyłam ten ostatni wpis! :) Pracę licencjacką złożyłam wczoraj, dzisiaj tylko musiałam donieść indeks :)

Obronę mam  za tydzień we wtorek - i koniec studiów :D Przynajmniej na razie :)

Przez ostatni czas nie ćwiczyłam, ale dzisiaj wracam na poprawne tory :D Kręcenie hula przynosi efekty :) mam 3 cm mniej od ostatniego pomiaru :) Postanowiłam trochę bardziej skupić się na nogach, żeby je wyszczuplić :)

Wam łatwo wracać do ćwiczeń po jakiś "zachwianiach" motywacyjnych?

sobota, 15 czerwca 2013

Nowy "przyjaciel" ;)

N dzień dziecka dostałam od rodziców nowe hula-hop ;) Ma 110 cm średnicy, prawie 2 kg wagi i około 40 wypustek ;)

Są dwa minusy -  kręcenia tym hula - na początku strasznie boli i robi siniaki... No ale czego się nie robi dla pięknej sylwetki :D
- z racji tego, że ma taką średnicę mam utrudnione kręcenie u siebie w pokoju... Kręcę albo u rodziców, albo w przedpokoju...

Na razie kręcę max 10 minut i po wcześniejszym owinięciu brzucha i wyjęciu kolczyka z pępka... Liczę na to, że już niedługo będę kręcić bez owijania się :)





Hula jest rozkładane, więc łatwo można je wszędzie ze sobą zabierać :)


Naprawdę jestem nim zachwycona i liczę na szybkie efekty :) Do ćwiczenia z hula przyłączyła się też moja Mama :)

wtorek, 11 czerwca 2013

Małe niedogodności...

Niestety od kilku dni jestem pozbawiona swojego pokoju... A to wszystko ze względu na wizytę dziadka...

W związku z tym, że obecnie nie mam swojego kącika, mam utrudnione pole do ćwiczenia... Mogę hopsać tylko gdy dziadek z moim ojcem remontują drugie mieszkanie, ale wtedy z reguły jestem na uczelni...

Wczoraj bardzo późno wróciłam z uczelni i musiałam od razu zasiąść do przygotowywania prezentacji na dzisiejsze zaliczenie... Jutrzejszy dzień będzie równie zawalony wszystkimi obowiązkami uczelnianymi...

No ale te dwa dni wolnego od ćwiczeń są na poczet wolnego weekendu - żeby wyrobić trening 5 razy w tygodniu ;)

Od dzisiaj (a właściwie powinnam od wczoraj) zaczynam brzuszkowe wyzwanie, do czego i Was zachęcam ;) Wszystkie informacje znajdziecie tutaj ;) Naprawdę gorąco Was zachęcam ;)


środa, 5 czerwca 2013

Nowe podejście :D

Kolejny raz rozpoczynam :D Oby tym razem wyszło, bo lato coraz bliżej, ślub kuzyna też-trzeba się przecież dobrze zaprezentować w krótkiej sukience :D

Metamorfoza tej dziewczyny niesamowicie mnie motywuje... Najbardziej na mnie działa przemiana jej ud.. Mam problem ze swoimi a to zdjęcie jakoś podtrzymuje mnie na duchu, że mi też się uda...

W poniedziałek się zmierzyłam:
talia -63 cm
brzuch - 75 cm
biodra - 98 cm
udo - 58 cm

Jestem mega niezadowolona ze swoich wymiarów. Ale mam nadzieję, że to ulegnie w końcu zmianie.
Niestety nic nie dzieje się z dnia na dzień... W moim przypadku potrzeba chyba bardzo dużo czasu do jakichkolwiek efektów... Ale postaram się nie poddać ;) Część zaufanych osób z mojego otoczenia mi w tym pomaga - tzn. muszę zdawać "raporty" z ćwiczeń. To samo robię na forum. Jest to niesamowita motywacja i zastrzyk energii ;)

Muszę zmienić jeszcze nawyki żywieniowe... Z tym będzie trochę gorzej... Niestety uwielbiam słodycze... Radykalnie diety też nie zmienię... Dopiero jak się wyprowadzę...
Dzisiaj sobie pofolgowałam ze słodkim, ale od jutro OGRANICZAM! Mam nadzieję, że mi to wyjdzie... Postaram się też jeść 5 posiłków dziennie (REGULARNIE), no i zapisywać co i o której wkładam do buzi...


A u Was jak z motywacją do ćwiczeń? Też słomiany zapał i co jakiś czas zaczynanie od początku? :D Śmiało piszcie w komentarzach swoje raporty z ćwiczeń, wątpliwości itp. :)

3mam za Was kciuki!

środa, 29 maja 2013

Kolejne usprawiedliwienia :(

Grrr... miałam ćwiczyć regularnie... No i nie ćwiczę. Nie mam na razie czasu... Ostatni rok na studiach, zbliża się czerwiec, czyli masakra zaliczeniowa... W ciągu najbliższych dwóch tygodni mam wszystkie zaliczenia i egzaminy ze studiów i do tego egzaminy na policealnej... Normalnie nie wiem za co się najpierw zabrać... A po 16.06 nie mam nic :D tylko obronę, ale terminu jeszcze nie znam. Tak wiem, to są tylko wymówki i usprawiedliwianie samej siebie. Ale w tym momencie naprawdę nie mam sił (i chyba chęci też :/) na to, żeby ruszyć tyłek do ćwiczeń...

Jutro wyjeżdżam na długi weekend. Potrzebuję odpocząć, zresetować się i przejść "pranie mózgu" zafundowane przez kumpelę. Obiecałam sobie, że przez te kilka dni nie ruszę książek. Będzie to troszkę trudne, bo w poniedziałek mam egzamin z języka węgierskiego, ale jakoś dam radę ;)

Od przyszłego tygodnia, postaram się tak rozplanować dzień, żeby znaleźć czas na ćwiczenia. Nie ukrywam, jak mi się to uda to będzie ogromny wyczyn. Z uczelni wracam padnięta, króciutki odpoczynek od uczelni podczas obiadu i zabieram się za naukę, bo mam tego strasznie dużo - tak wygląda teraz moja rzeczywistość...

Nie mogę się doczekać końca czerwca - będę po wszystkich egzaminach, zaliczeniach, po obronie - jednym słowem KONIEC studiów :D Będę miała więcej czasu dla siebie (pomimo, że mam praktyki z policealnej do zrobienia) = więcej siły na ćwiczenia ;)

3majcie kciuki, żeby wszystko udało mi się pozaliczać ;)

Życzę Wam udanego długiego weekendu ;)

środa, 22 maja 2013

Powrót do żywych :D

Długo milczałam, bo nie było o czym pisać. Ogromny spadek motywacji i chęci do ćwiczeń. Zwątpienie w to, że coś one mi dadzą....

No ale dzięki wsparciu wróciłam na właściwe tory :D W weekend były wycieczki rowerowe, od poniedziałku kręcę hula-hop. Wczoraj i dzisiaj ćwiczyłam z Ewą Chodakowską Total Fitness. 40 minut treningu, który daje nieźle w kość.  Najbardziej czuję uda. Mam nadzieję, że ten trening pomoże na ten mój najgorszy punkt i je trochę wysmukli, bo są troszkę za potężne ;)

Mam nadzieję, że zwątpienie i brak motywacji odeszły na długo ;) Postaram się znajdować chociaż pół godzinki dziennie aby rozruszać ciało ;)

Mam nadzieję, że Wam lepiej idzie z treningami i motywacją ;) Z kim najchętniej ćwiczycie? :)

niedziela, 5 maja 2013

Nowa miłość? ;)

Weekend majowy się skończył. A szkoda - bo dopiero teraz słońce wychodzi.
Majówka minęła normalnie - bez jakiś rewelacji. Ale istotne było, że spędziłam ją z ukochaną osobą ;)

Wczoraj doprowadziliśmy do stanu używalności rowery. Pierwsza wycieczka rowerowa była w kierunku Lasku Marcelińskiego. Boże... Kiedy ja ostatni raz jeździłam na rowerze...Ze dwa lata temu to na pewno... Dzisiaj była kolejna część jazdy rowerowej. Zrobiliśmy 30 km. Ale nie od razu ;) W dwóch turach: 12 km+18 km. Spodobało mi się to na tyle, że zaplanowaliśmy w każdy (wolny) weekend przejażdżki ;) O ile pogoda na to pozwoli ;)

Szczerze, to myślałam, że będzie trochę gorzej z moimi nogami :D jednak ćwiczenia z Tiff i innymi trenerkami nie idą na marne ;) Boli mnie trochę pupa i teraz nogi. Ale to jest jeszcze chyba efekt po najnowszych ćwiczeniach Ewy Chodakowskiej ;) Ale o tym napiszę kolejnym razem ;)

wtorek, 23 kwietnia 2013

Chwila prawdy i otwarcie oczu

Staram się ćwiczyć regularnie. Minimum jest to 4 razy w tygodniu (choć docelowo planuję treningi 6-7 dni w tygodniu). Wydawało mi się, że w miarę zdrowo się odżywiam. A centymetry zamiast spadać wręcz rosły :/

Postanowiłam zacząć zapisywać to co jem i o której godzinie. Pierwsze zapiski zaczęłam tydzień temu w środę. Analizując je po kilku dniach trochę się załamałam. Okazało się, że tak naprawdę średnio co godzinę wkładam coś do swej paszczy, że słodkiego jem całkiem sporo. Nic dziwnego, że pomimo ćwiczeń przybywało mi ciałka... W końcu sukces w walce o idealną sylwetkę to 40% treningu a 60% odpowiednie odżywianie...

Trochę przerażona "odkryciem" żywieniowych błędów, ale i zmotywowana do zmian, wprowadziłam je w życie. Jem 3 porządne posiłki i dwie przekąski. Staram się jeść średnio co 3 godziny. Wiadomo różnie to wychodzi ze względu na zajęcia na uczelni. Mimo to do ust nie wkładam nic poza te posiłki. Słodkiego nie jem, jak mam chęć coś zjeść między posiłkami to piję wodę. Jak na razie jest to dopiero drugi dzień mojego żywieniowego wyzwania. Dla kogoś może wydać się to bardzo krótko. Ale dla mnie każdy dzień bez słodkiego to ogromny sukces. Niestety z tym mam największy problem dlatego tak się ciesze z dnia bez ciastek itp. ;)

Mam nadzieję, że uda mi się wytrwać w tym nowym trybie żywieniowym ;) W końcu jeśli chcę się za dwa miesiące rewelacyjnie prezentować w bikini i w czerwonej obcisłej sukience w sierpniu na weselu kuzyna mojego narzeczonego, to trzeba się troszkę poświęcić ;)


wtorek, 16 kwietnia 2013

Poddaje się...

Rezygnuję. Rezygnuję z ćwiczeń z Jillian. Ćwiczenia z nią nie sprawiały mi żadnej przyjemności. Zmuszałam się do aktywności z nią. Podczas ćwiczeń modliłam się żeby się już skończyły. Po zakończeniu nie odczuwałam satysfakcji, tylko ulgę, że w końcu się to skończyło i że na dziś koniec. A przecież ćwiczenia powinny sprawiać przyjemność...

Nie rezygnuję z aktywności fizycznej ;) Co to to nie ;) Skupię się na ćwiczeniach z Mel B., Tiffany, Cassey i Ewą Chodakowską ;) To one mnie motywują do tego żeby ruszyć tyłek z kanapy. To właśnie po ćwiczeniami z nimi czuję przypływ endorfin, pewność siebie. 

Więc dlaczego mam robić coś co kompletnie mnie nie cieszy, skoro są trenerki, które wydobywają ze mnie to co najlepsze? ;)

Na koniec mała motywacja ;)



A Wy z kim lubicie najbardziej ćwiczyć? ;)


niedziela, 14 kwietnia 2013

Koniec i początek ;)

Dzisiaj ostatni dzień 30 Day Shred Level 1. Tak naprawdę to powinnam go zakończyć 11.04, ale miałam kilka dni przerwy w treningu... Słaba kondycja zarówno psychiczna jak i fizyczna skutecznie mnie od ćwiczeń odciągnęła.

Jak moje wrażenia po tym pierwszym levelu? Mieszane. Sama nie wiem czy Jillian kochać czy nienawidzić. Było/jest ciężko a to dopiero level 1. Największą trudność sprawiają mi pompki. Mam problem z damskimi, a o męskich nie mówię. Ale fakt - moja kondycja troszkę się poprawiła, ręce mam trochę silniejsze.

Od jutra zaczynam Level 2:


Podobno trudniejszy i bardziej obciążający kolana. Przekonam się jutro ;)

Ostatnio znowu sobie odpuściłam trochę co do słodkiego. Mam z tego powodu wyrzuty sumienia, no ale nie ma co się użalać tylko znowu się wziąć za siebie i pewne rzeczy ograniczyć ;)

niedziela, 7 kwietnia 2013

Chwila prawdy ;)

Wczoraj był ten wielki dzień. Dzień sprawdzania efektów ćwiczeń. 

Zmierzyłam obwody i porobiłam zdjęcia  Prezentuję moje wyniki:
6.01.13
talia - 67 cm
brzuch - 75 cm
biodra - 96 cm
udo - 57 cm

6.02.13 (ćwiczyłam z Chodakowską, ale nie regularnie)
talia - 66 cm
brzuch - 75 cm
biodra - 94 cm
udo - 57 cm

6.03.13 (od 7.03 zaczęłam ćwiczyć z Tiffany)
talia - 66 cm
brzuch - 73 cm
biodra - 96 cm
udo - 54 cm

6.04.13 (rano zaraz po przebudzeniu - przed śniadaniem)
talia - 64 cm
brzuch - 70 cm
biodra - 96 cm
udo - 54 cm

Co do wczorajszych pomiarów to tak szczerze mam wątpliwości, ponieważ różnią się od tych wykonanych przez mojego narzeczonego. Według niego mam wymiary takie jak w styczniu (tj. talia - 67 cm, brzuch - 75 cm, biodra - 96 cm,udo - 57 cm) z różnicą 1 cm w talii. On mierzył mnie wieczorem.

Hmm wydaje mi się, że pora dnia w której wykonujemy pomiary ma znaczenie i w sumie nie wiem, których się trzymać: moich czy Krystiana

No ale pocieszam się zdjęciami  Powiem Wam Kochane, że jakąś różnicę widać  troszkę zmniejszyły mi się uda, biodra i boczki  ujędrniła i podniosła się pupa, mniej wystaje brzuszek 

Tak naprawdę regularnie ćwiczę dopiero od miesiąca. Wcześniej było na zasadzie "jak mi się zachce to poćwiczę". Dopiero odkąd trafiłam na wątek poświęcony ćwiczeniom Tiffany i pościągałam jej filmiki jestem zmotywowana do codziennej aktywności  liczę na to, że za kolejne 3 miesiące będę mogła pochwalić się jeszcze większymi spadkami 

wtorek, 2 kwietnia 2013

Nowe wyzwanie ;)

Koniec. Koniec świąt, koniec okresu, koniec pochłaniania niezliczonej ilości kalorii, które odkładają się tam gdzie nie powinny.

Początek. Początek nowego miesiąca. Początek nowej motywacji do wszelkiego działania. Początek nowego treningu oraz planów na najbliższe miesiące.

Przez święta byłam wierna tylko wyzwaniu SQUAT!  Ale od jutra rozpoczynam nowy program jednocześnie kontynuując te, które już trwają ;)

Czas na wyzwanie SHRED z Jill. Trwa ono 30 dni i składa się z 3 leveli - każdy po 10 dni. Postaram się charakteryzować każdy z leveli na bieżąco.
Poniżej umieszczam filmik z pierwszym levelem.

Zobaczymy co mi z tego wyjdzie ;) Oby udało mi się wytrwać ;)

poniedziałek, 25 marca 2013

Nie zawsze jest pięknie i różowo. Czasami przez nasze zachowanie możemy zepsuć jakieś spotkanie, wyjazd, itp.

Niestety tego typu weekend nastąpił i u mnie. No ale cóż. Trzeba wziąć się w garść. Jak to się mówi: "nie warto płakać nad rozlanym mlekiem".

Chwila refleksji była, wnioski wyciągnęła. Kroki do zmian już poczyniłam. Mimo tego wszystkiego jakoś mój humor, motywacja i sposób patrzenia na świat nie jest taki jak jeszcze kilka dni temu. Liczę na to, że w końcu to się zmieni.

Nie będzie łatwo. Będzie ciężko. Ale prędzej czy później dam radę. Muszę myśleć w ten sposób...

wtorek, 19 marca 2013

Bańki chińskie ;)

Dawno nic nie pisałam... Natłok obowiązków na uczelni + regularne treningi jakoś mi uniemożliwiły dodanie nowego posta. Ale dzisiaj znalazłam czas ;)

Dzisiaj minęło mi 11 dni z wyzwaniem STOP MUFFIN TOP, 10 dzień ćwiczeń z Tiffany oraz 14 dzień (= 85 przysiadów) wyzwania SQUAT! ;) Ogólnie to jestem z siebie bardzo zadowolona ;) Ćwiczę regularnie (od poniedziałku do piątku). Weekendy przeznaczyłam sobie na odpoczynek ;) Mięśnie też muszą się regenerować :D Ale jeśli mam wenę twórczą, to również pofikam sobie w moich czterech ścianach :D

Oprócz ćwiczeń postanowiłam wprowadzić masaż bańkami chińskimi ;) 

Masowanie radzę robić tylko z oliwką ;) Dlaczego? Jest lepszy poślizg bańki na skórze ;) Masuję uda i brzuch (głównie tzw. "boczki"). Wykorzystuję do tego małą łazienkową 3 minutową klepsydrę. Dzięki temu czas masowania poszczególnych partii ciała jest równomierny ;)

Na co działa bańska chińska? Ujędrnia skórę, redukuje cellulit.
Jak często się masować bańką chińską? Najlepiej co drugi dzień.
Jakie są skutki uboczne? Hmm... Ból przy pierwszych stosowaniach ;) Jeśli za mocno zassie Wam się skóra to ból jest potworny. Po pierwszym stosowaniu miałam spore siniaki. Jednak po tygodniu zniknęły. 

Planuję czas masowania stopniowo wydłużać, ale w momencie gdy skóra zacznie się przyzwyczajać ;) 

Zaczynam dostrzegać pierwsze efekty regularnego ćwiczenia ;) Byłyby na pewno dużo lepsze gdybym jeszcze trzymała się zdrowego odżywiania :/ No ale kiedyś to nastąpi :D 

Moimi rezultatami podzielę się z Wami na początku kwietnia, kiedy skończę te 3 programy, które teraz wykonuję ;)

Dobranoc! ;)

wtorek, 12 marca 2013

Coś nowego, czyli Paulina gotuje :D

Ogólnie to nie lubię gotować. Jak mi coś w kuchni nie wychodzi to od razu się denerwuję. Nie lubię też jak ktoś mi się kręci podczas gdy ja coś usiłuję stworzyć zjadliwego do jedzenia.

No ale dzisiaj było inaczej ;) W weekend od przyszłej teściowej dostałam 3 słoiki musu jabłkowego i postanowiłam dzisiaj zrobić na obiad ryż zapiekany z jabłkami ;) Uwielbiam to danie. Jest rewelacyjne zarówno na ciepło jak i na zimno, można je jeść na obiad, kolację lub jako deser :D

Poniżej znajdziecie jak takie cudo zrobić ;)

Składniki:
-> 6 torebek ryżu
-> budyń śmietankowy lub waniliowy
-> szklanka mleka
-> jajko
-> słoik musu jabłkowego
-> cynamon
-> cukier




Na początek gotujemy ryż. Następnie w shakerze mieszamy szklankę mleka, budyń i jajko.



Gdy nam ryż wystygnie, zawartość torebek wsypujemy do w miarę dużej miski, wlewamy zawartość shakera i mieszamy.



Następnie przygotowujemy prodiż: natłuszczamy go

i wysypujemy bułką tartą lub otrębami (ja użyłam otrębów żytnich) żeby ryż nam się nie przypalił ;)



Na dno wykładamy połowę ryżu

Posypujemy cynamonem


 Następnie cukrem


Później wykładamy cały mus jabłkowy


Znów posypujemy cynamonem

Później cukrem

Na to wykładamy pozostałą część ryżu


I pieczemy 30-45 minut ;)



A o to efekt końcowy ;) Troszkę się rozpadło, ale dlatego, że nie udało mi się wyciągnąć kawałka w całości :D

Mimo to smakowało wyśmienicie :D

piątek, 8 marca 2013

Projekt X, czyli IDEALNE CIAŁO! :D

Dzisiaj nie będzie kolejnej książki, którą polecam. Może taki post ukaże się w przyszłym tygodniu.

Postanowiłam się podzielić z Wami dzisiaj moja mega pozytywną energią i jeszcze większa motywacją do ćwiczeń ;)

Dzięki Justynie z bloga  jah-stina's life - bo Mama też może być FIT! podjęłam wyzwanie "przysiadowe". Trwa ono 30 dni i polega na tym, że każdego dnia zwiększamy ilość przysiadów ;) Dokładny opis znajdziecie tutaj ;) Dzisiaj był 3 dzień moich przysiadów (40 powtórzeń) ;) Jak na razie daję radę :D Zobaczymy co będzie później ;)

Dzięki niej, podjęłam również wyzwanie na "boczki" :D klik!

Poniżej znajduje się ćwiczenie na tę partię ciała:


Włączyłam sobie wczoraj pierwszy raz i przepadłam :D Zakochałam się w tej kobiecie i jej energii ;) Przypadkiem trafiłam na forum, gdzie dziewczyny motywują się do ćwiczeń z Tiff i postanowiłam się dołączyć ;) W kupie raźniej :D 

Pościągałam sobie od razu filmiki, które były udostępnione na pierwszej stronie, poukładałam w treningi ok. 60 minut i stworzyłam swoje własne odliczanie :D



Dzisiaj mam mega zakwasy - nie wiedziałam, że mam mięśnie w takich miejscach :D Ale to bardzo dobrze ;) Przynajmniej czuję, że żyję ;)

Poniżej prezentuje Wam swoje wymiary z dnia 6.03:
Talia 66 cm
brzuch 73 cm
biodra 96 cm
udo 54 cm

Po wykonaniu 30 dniowego programu podzielę się z Wami moimi rezultatami ;)

Życzę Wam miłego (pomimo, że zimowego a nie wiosennego) i aktywnego dnia!

PS. Mam jeszcze w planach pokręcić dzisiaj 30 min hula-hop :D

wtorek, 5 marca 2013

Wiosna ;)

Nareszcie czuć, że idzie wiosna! Słońce, które swymi promieniami muskało moją twarz, ciepełko, które grzało mnie w plecy, śpiew ptaków, bezchmurne niebo... Tego mi strasznie brakowało!

Dzisiejsza pogoda nastroiła mnie bardzo pozytywnie ;) Pozałatwiałam parę spraw (myślę, że z dobrym dla mnie końcem ;)), zrealizowałam większość zadań, które sobie na dzisiaj wyznaczyłam.

A co najważniejsze - ĆWICZYŁAM :D

Postanowiłam ze zdwojoną energią i zapałem zabrać się do treningów. Codziennie mam w planach wykonywać trening 6 minut Ewy Chodakowskiej. Wierzę, że do lata moja sylwetka będzie taka jaką sobie wymarzyłam i z dumną pokażę się na plaży w bikini ;)

Jednak do tego momentu jeszcze trochę czasu ;) No i długa droga przede mną... Ale droga pełna treningowych endorfin ;)

Zmęczenie po treningu jest niesamowitym uczuciem. Człowiek czuje się szczęśliwy, dumny, że dał radę i co najważniejsze: chce więcej :d

Życzę Wam dużo słońca, które będzie ładowało Wasze akumulatory do działania ;)

piątek, 1 marca 2013

Na piątkowy wieczór mocne wrażenia ;)

Dziś piątek więc zgodnie z wprowadzanym przeze mnie zwyczajem: czas na książkę ;)

Dzisiaj chciałam Wam polecić niesamowitą powieść kryminalną. Trzymającą w napięciu do ostatnich słów, do ostatniej kropki. Książkę, która jest światowym bestsellerem. Sprzedała się w ponad 60 mln egzemplarzy. Doczekała się dwóch ekranizacji: szwedzkiej oraz amerykańskiej. Wiecie już jaka książka będzie bohaterem dzisiejszego dnia?


Stieg Larsson Millenium. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet

Jest to pierwsza część trylogii tego autora.Głównym bohaterem jest Mikael Blomkvist. Jest dziennikarzem i wydawcą magazynu "Millenium". W momencie gdy zostaje skazany za naruszenie godności finansowej jednego z najpotężniejszych biznesmenów w Szwecji, dostaje propozycję zbadania sprawy kryminalnej sprzed 40 lat. Jako pomoc dostaje Lisbeth Salander. Jest to dosyć dziwna dziewczyna ale jednocześnie genialna researcherka. Drużyna, którą stworzy wraz z Mikaelem okaże się bardzo skuteczna. Przeżyją wiele przygód, które zmienią ich podejście do siebie nawzajem.



Jak potoczą się losy bohaterów? Czy uda im się rozwiązać trudną zagadkę? O tym dowiecie się gdy przeczytacie książkę ;)

Ja się zakochałam w piórze Stiega Larsona. Naprawdę polecam wszystkim miłośnikom dobrego kryminału i książki trzymającej w napięciu ;) Czyta się ją jednym tchem ;)

poniedziałek, 25 lutego 2013

..........


Ambitne plany były. Realizowane przez jakiś czas. Po czym upadły. Miała być perfekcyjna organizacja czasu, nauki itp.., regularna nauka i przygotowywanie się do zajęć, codzienne zajmowanie się (choć w małym stopniu) pracą licencjacką, codzienne ćwiczenia fizyczne. 

I co? I przyszedł kryzys. Nic się nie chce. Brak celu, motywacji i jakiejkolwiek ochoty żeby coś robić. Robienie wszystkiego, tylko nie tego co trzeba. Lepiej posiedzieć na facebooku, oglądać tv, lub po prostu gapić się w ścianę. Przerażające - taka wegetacja. Usprawiedliwiałam się tym, że 7 dni w tygodniu mam zajęcia i jestem zmęczona. Ale tak naprawdę to żadne usprawiedliwienie. Marna wymówka. 

Obudziłam się dzisiaj z ogromnym postanowieniem: wziąć się w końcu za siebie, przestać się użalać, wegetować i wziąć życie w swoje ręce. Znowu regularnie ćwiczyć, zorganizować swój czas na nowo. Wykonywać ćwiczenia z tych wszystkich poradników o samorozwoju, które czytam.

Pozostaje kwestia na ile mi starczy tego nowego zapału :D

piątek, 22 lutego 2013

Motywacja i wiara ;)

Kilka dni temu wspominałam, że planuję stworzyć nowy cykl odnośnie książek, które wg mnie warto przeczytać. Postanowiłam wyznaczyć na ten dzień piątki. Może Was to zainspiruje do sięgnięcia po daną lekturę w weekend ;)

Pierwszą książką, którą chciałam wziąć "na tapetę" jest książka Nicka Vujicica Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń!



Książka ta była dla mnie ogromną inspiracją. Nick jest z pochodzenia Serbem. Wychował się w Australii. Na świat przyszedł bez żadnych kończyn. W swojej książce opisuje to, przez co musiał przejść jako dziecko, jak musiał nauczyć się wykonywać czynności, które dla człowieka zdrowego są rzeczą naturalną. Bez skrępowania opisuje swoją depresję i próbę samobójczą w wieku 10 lat. Ale przez te wszystkie złe sytuacje w jego życiu przeprowadzili go rodzice. Pokazywali mu drogę, uczyli wiary w Boga i tego, że na pewno ma On wobec Nicka jakiś plan, musi go tylko odkryć. I odkrył - to przemawianie i motywowanie innych osób. Nick jeździ teraz po całym świecie. Jest niesamowitym mówcą, który porusza tłumy ludzi, zmienia ich świat na lepsze. 

Publikacja ta jest świetnym ukazaniem drogi ku lepszemu życiu i ku pojednaniu z Bogiem. Nick poprzez swoją historię pokazuje, że każdy z nas jest na tym świecie "po coś", że to my odpowiadamy za to, jak nasze życie wygląda i że nie ma sytuacji bez wyjścia.

Polecam tą książkę każdemu. Pomaga podnieść się na duchu w chwilach zwątpienia, poprzez opowieść Nicka inaczej spoglądamy na swoje problemy. Przychodzi nam wtedy do głowy zdanie typu: "Hej! Skoro Nick, człowiek bez rąk i nóg, poradził sobie w życiu z wieloma problemami, osiąga swoje cele i marzenia, to ja też tak mogę!". Pojawia się chęć do działania i sprostania wszystkim przeciwnościom losu, które nas spotykają. ;)

A na koniec jedno z nagrań Nicka które można znaleźć na www.youtube.com


sobota, 16 lutego 2013

Koniec laby...

Obie sesje zdanie pozytywnie więc należał mi się odpoczynek i relaks ;) Miałam tydzień wolnego, który wykorzystałam na wyjazd do Oświęcimia po materiały do licencjatu.

Odpoczęłam, zregenerowałam siły, nadrobiłam zaległości książkowe ;) Zastanawiam się nad rozpoczęciem takiego mini cyklu o książkach, które przeczytałam - krótka recenzja, opis, może zachęcę Was do przeczytania niektórych :D

Pełna energii wchodzę w drugi semestr studiów i policealnej. Mam nadzieję, że ten zapał i motywacja się u mnie utrzymają ;) Na pewno na dobre by mi to wyszło :D

czwartek, 31 stycznia 2013

Umiesz liczyć? Licz na siebie!

Na pewno nie raz znaleźliście się w sytuacji kiedy bardzo potrzebowaliście przyjacielskiego wsparcia. Kiedy ma się problem, kryzys, albo zwyczajnie jest smutno i źle, chcemy żeby ktoś nas wysłuchał, dał wsparcie, po prostu poświęcił nam czas. W takich momentach okazuje się, kto jest prawdziwym przyjacielem.

Ja niestety się ostatnio utwierdziłam w przekonaniu, że moja "przyjaciółka" tak naprawdę nią nie jest. Mniej więcej od maja starałam się dawać jej kolejne szanse. Nic z tego. W momentach kiedy ona mnie potrzebowała, starałam się pomóc. Kiedy ja pomocy potrzebowałam - nie otrzymywałam ją.

Każdy z nas ma najbliższego przyjaciela, który wie o nim wszystko. To my sami. To my znamy siebie najlepiej, wiemy czego po sobie możemy się spodziewać (no może nie zawsze :D ). Ale mimo to "osoba z zewnątrz" w naszym życiu też jest potrzebna. 

Cholernie boli kiedy "przyjaciel/przyjaciółka" odpycha Cię w momencie dla Ciebie najgorszym. Ty oczekujesz wsparcia o dostajesz kopa w cztery litery. Łatwo można się jeszcze bardziej zdołować. Ale nie można! Trzeba w każdej sytuacji dostrzegać coś dobrego. Ja doceniłam swoich przyjaciół, którzy zawsze są przy mnie kiedy ich potrzebuje. A tą ostatnią sytuacją się nie przejmuje. Kontakt utrzymuję na dystans. Jestem miła, ale bez przesady. I już nie jestem na tzw. każde zawołanie. Robię swoje i w sumie to mnie nie interesuje to co jej dotyczy. 

W zmianie myślenia pomaga mi jedna książka. Ale o niej napiszę po sesji ;) Jestem już na półmetku i jak na razie jest do przodu ;)

Życzę Wam prawdziwych przyjaciół, którzy będą w momentach kiedy ich najbardziej potrzebujecie ;)

piątek, 25 stycznia 2013

Nocne wkuwanie czyli sesja ;)

U każdego przychodzi czas sprawdzenia samego siebie. Dla jednych jest to bardzo ważny projekt w pracy, dla innych rozmowa kwalifikacyjna od której bardzo dużo zależy. Dla mnie na chwilę obecną jest to sesja...

Dużo egzaminów i zaliczeń, w międzyczasie ogarnianie spraw związanych z organizacją wesela, pisanie licencjatu itp. 

W takich sytuacjach baaardzo przydaje się dobra organizacja pracy i motywacja. Mam swoje patenty - pisałam o nich w którymś z poprzednich postów :) Są to osoby, które swoimi nagraniami sprawiają, że się po prostu chce :)

Ale czasami przychodzi chwila zwątpienia  niepewności, wręcz zniechęcenia... Mnie właśnie taka dopadła. Zastanawiam się nad sensem tego wszystkiego. Bo co mi to tak naprawdę da? W sumie nic. Jedynie wyższe wykształcenie, którego wymagają pracodawcy. Ale tak na prawdę po moich studiach nie wiem co mogę robić. We wszystkich folderach rekrutacyjnych było mnóstwo możliwości - generalnie można pracować wszędzie. "Wszędzie! Czyli np. w Biedronce na kasie!" - tak skwitował to mój narzeczony.

I muszę przyznać, że ma rację. Wiele razy chciałam rezygnować, w zeszłym roku praktycznie pisałam meila do opiekunki roku z rezygnacją. Ale zostałam. Przy życiu trzyma mnie myśl, że jeszcze tylko pół roku i to się skończy. No i jeszcze temat mojej pracy licencjackiej, którym jestem strasznie nakręcona.

Wielu mi mówiło, że studia to najlepszy okres w życiu. Wg mnie - nie prawda. Chociaż jakby nie patrzeć przez okres studiowania wiele się nauczyłam. Ale o życiu a nie tego co będzie mi potrzebne w późniejszej pracy. 

W tej chwili mam małą przerwę w kończeniu 1 rozdziału licencjatu. Nie mogę się skupić więc musiałam oderwać myśli i zająć je czymś innym. Wydaje mi się, że najważniejsze to znaleźć w każdej sytuacji coś, co będzie w nas podtrzymywało tą motywację do działania. Nie ważne w jakim momencie życia jesteśmy i co się u nas dzieje. Zawsze można znaleźć coś dzięki czemu będziemy szli dalej. Dla mnie jest to licencjat, dla kogoś może to być nowa praca, jakieś marzenie. Ale ważne żebyśmy wierzyli w siebie i pozostali wierni swoim ideałom, przekonaniom i temu do czego dążymy!

czwartek, 17 stycznia 2013

Kwadratowa głowa...

Ostatnio strasznie dużo się dzieje i mam ogrom spraw na głowie...

Zbliża się sesja, w związku z tym mam strasznie dużo nauki. 4 egzaminy+ 6 zaliczeń... A to wszystko w ciągu 2-3 tygodni. Do tego organizuję sobie wyjazd do archiwum do Oświęcimia. Jest mi to potrzebne do mojej pracy licencjackiej. Aby wszystko tam ogarnąć potrzebuję 3 dni. Ale najpierw muszę napisać do Archiwum czy mi w ogóle udostępnią dokumenty...

Do tego wszystkiego powoli organizuję wesele (które będę miała w przyszłym roku). Najwyższy czas znaleźć salę, fotografa i kamerzystę, orkiestrę... Od kilku dni jeżdżę i oglądam różne sale, porównujemy ceny, odrzucamy te oferty, które nie są atrakcyjne...

od tego wszystkiego mam kwadratową głowę... Dopiero chyba w marcu troszkę odpocznę. Będę już po sesji, mam nadzieję, że podstawowe rzeczy odnośnie wesela tez będę miała załatwione...

Właśnie teraz osiągam mistrzostwo w zarządzaniu sobą w czasie i planowaniu wszystkiego co mam do zrobienia :D pewnie wyjdzie mi to na dobre :D

czwartek, 10 stycznia 2013

Obiecany post ;)

Witajcie ;) Wczoraj obiecałam, że umieszczę linki do stron osób, które mnie inspirują do zmian w życiu - oczywiście na lepsze ;) W sumie regularnie odwiedzam blogi i oglądam filmiki dwóch osób. Jest to Bartek Popiel oraz Damian Redmer.

1. Bartek Popiel

Moje pierwsze "spotkanie" z nim było poprzez kupienie jego e-book'a Przestań odwlekać i zacznij działać. Ofertę zakupienia jego e-book'a wysłało mi na meila wydawnictwo Złote Myśli. Bez zastanowienia kupiłam i przeczytałam w jeden dzień. Zdziwił mnie styl pisania Bartka - ale w sposób pozytywny. Jest "wyluzowany", nie ma zbędnego spięcia, używa potocznego języka. Przykłady, które przytaczał w swojej książce nie były wyjęte z kosmosu - dotyczyły normalnego, codziennego życia i większość z nas się spotyka z podobnymi sytuacjami.

Dotarłam do jego stronki. Link znajdziecie tutaj. Są tam filmiku o rozwoju osobistym, rozwoju w biznesie. Każdy znajdzie coś dla siebie ;)

Polecam również profil Bartka na facebook'u klik. Codziennie rano umieszczony jest tzw. "Poranny inspirator". Są to krótkie filmiki (2-3 minutowe), które motywują każdego dnia :)

Jeśli ktoś potrzebuje być w niekonwencjonalny sposób zmotywowany do działania to szczerze polecam zaglądanie na stronki Bartka oraz zakupowanie jego produktów :)


2. Damian Redmer

Do jego listy meilingowej trafiłam przez przypadek. I nie żałuję! Damian w swoich tematycznych filmikach przedstawia wyniki badań naukowych, które były przeprowadzane na całym świecie. Tematyka jest różna, ale oczywiście dotyczy rozwoju osobistego.

Są tzw. czwartkowe prezentacje. Co tydzień w ten dzień każdy uczestnik listy meilingowej otrzymuje od Damiana meila z linkiem do prezentacji na dany temat.

Tematyka jest różna. Od szybkiej nauki, poprzez wpływ różnych czynników zewnętrznych na nasza osobowość itp. Każdy znajdzie coś dla siebie.

Metody, które prezentuje Damian są proste i każdy od zaraz może je zastosować. Zapraszam na stronkę jego bloga klik. Można tam przejrzeć prezentacje, które ukazały się do tej pory jak i zapisać się na jego darmową listę meilingową.

Bardzo gorąco i szczerze polecam również Kody Umysłu klik. Jest to zbiór prezentacji, które zawierają metody szybkiego i skutecznego wzmocnienia koncentracji, pamięci, szybszej nauki.



Mam nadzieję, że Wam również Ci dwaj Panowie pomogą zmienić swoje życie na lepsze ;) Ja jestem w fazie odwyku od facebook'a ;) Trzymajcie kciuki ;)

Życzę Wam powodzenia i jeszcze raz zapraszam do zapoznania się ze stronkami tych dwóch osób ;)

środa, 9 stycznia 2013

Drugi dzień ;)

Drugi dzień treningu za mną ;) Nie było łatwo. Ale nie poddałam się  :) Niesamowite jest na końcu uczucie - duma, że się wytrwało ;)

Wczesne wstawanie i poranne ćwiczenia dają niesamowitego kopa do działania w ciągu dnia ;) Zanim wyszłam na uczelnię miałam wykonaną zdecydowaną większość zaplanowanych na dzisiaj zadań ;) Dzięki temu wieczór jest o niebo spokojniejszy, bardziej wyciszający.

Powoli wprowadzam do swojego życia rewolucję ;) Czytam blogi, oglądam różne filmiki, które zachęcają do rozwoju osobistego. Powiem szczerze, że nie każdy na mnie działa i nie zawsze :) Może to też zależy od naszego podejścia danego dnia do życia?

Pewnie tak :) Przyszedł Nowy Rok i jak na razie wygląda on zupełnie inaczej niż poprzedni. Lepiej :) Po prostu mi się CHCE. A to jest fantastyczne uczucie. Do tej pory wszystkie e-booki o rozwoju osobistym tylko czytałam. Ale od samego czytania nic w naszym życiu się nie zmieni. Możemy przeczytać wszystkie książki jakie napisano na temat rozwoju osobistego, motywacji i innych interesujących nas rzeczy. Ale czy to coś zmieni w naszym życiu? NIE. Dopiero w momencie kiedy zaczniemy działać, stosować wskazówki zawarte w książce i przede wszystkim będziemy w tym systematyczni zauważymy zmianę w naszym życiu.

W następnym poście podzielę się z Wami stronkami osób, które uważam, że dają mi naprawdę dużo i warto subskrybować ich kanały na youtube oraz śledzić blogi :)

A tymczasem kładę się do łóżka bo jutro znowu czeka mnie dzień pełen zadań do wykonania ;)

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Pierwszy "Skalpel" ;)

Zebrałam się w końcu w sobie i zaczęłam ćwiczenia ;) Przygotowałam sobie powierzchnię użytkową, włączyłam filmik i rozpoczęłam trening. Nie sądziłam, że będzie aż tak trudno. Wiedziałam, że moje ciało i mięśnie wymagają gruntownego zabrania się za nie i wzmocnienia, ale nie sądziłam, że aż tak... Trening z Ewą trwa niecałe 40 min. a ja nie byłam w stanie wykonywać wszystkich ćwiczeń bez przerwy. Trochę to smutne...

Ale biorąc pod uwagę fakt, że od bardzo długiego czasu nie byłam jakoś super aktywna to dałam radę :D Trening zaplanowałam sobie 3 razy w tygodniu. To tak na początek ;) Jak już przyzwyczaję swoje mięśnie do regularnego wysiłku to częstotliwość ćwiczeń najprawdopodobniej się zwiększy ;)

Gdy mam chwilę zwątpienia i negatywne myśli typu: "A na co mi to?", "Nie chce mi się", "Dlaczego dobra figura nie może sama 'przyjść'" włączam sobie profil Ewy na facebook'u i przeglądam zdjęcia z albumu "Metamorfozy" (znajdziecie je tutaj). Wtedy pojawia się myśl: "Skoro one mogły, to dlaczego ja nie?".

Wierzę, że ciężką pracą osiągnę to co sobie wyznaczyłam ;) I nie chodzi tu tylko o idealną figurę ;)

Życzę Wam dużo wiary w siebie i tego, żebyście zaczęli realizować swoje postanowienia noworoczne ;)

piątek, 4 stycznia 2013

Inspiracja ;)

Zaskakująca jest moc przyciągania ;) Kiedy postanowisz coś zrobić, zrealizować Twój cel, Wszechświat, Bóg sprzyja Ci w tym. Przekonałam ostatnio o tym po raz kolejny ;)

Jednym z moich postanowień noworocznych jest być bardziej aktywną,  wrócić do poprzedniej wagi (-5kg). I tutaj pojawiła się nowa INSPIRACJA ;)

Ewa Chodakowska. Niesamowita kobieta. Opracowała rewelacyjny program treningowy. Dzięki racjonalnemu odżywianiu, motywacji i systematyczności i pokonywania własnych granic jesteśmy w stanie zrobić ze swoim ciałem cuda. Dziewczyna jest istnym wulkanem energii, ma niesamowite pokłady optymizmu i motywacji.

Aby zrealizować swój cel, postanowiłam ćwiczyć z Ewą, zrezygnować ze słodyczy i poprawić swój jadłospis ;)  

Przeglądając jej stronkę (którą szczerze polecam) klik można znaleźć cenne wskazówki jak zacząć oraz pobrać darmowy program treningowy :) Składają się na niego 3 zestawy ćwiczeń (Trening z gwiazdami, killer, skalpel oraz turbo). 

Duże pokłady motywacji Ewa daje również na swoim profilu na facebooku klik. Oprócz ciepłych i bardzo motywujących słów Ewy można tam znaleźć zdjęcia dziewczyn, które ćwiczą z nią. Ich efekty są zaskakujące. Sprawiają, że Ty też masz ochotę wskoczyć w wygodne ubranie i zabrać się za siebie ;)

Będę Was na bieżąco informować o tym programie i jakie efekty on daje ;) A jeśli jednym z Waszych postanowień noworocznych było schudnąć - koniecznie zajrzycie do powyższych linków ;)

Na koniec tego postu umieszczam zdjęcie z profilu Ewy, które mnie dodatkowo motywuje do zabrania się do pracy nad sobą ;)


środa, 2 stycznia 2013

Power do działania ;)

Wstałam dzisiaj z jakąś wewnętrzną siłą do działania ;) Niesamowite uczucie. Wstajesz - i chce Ci się robić mnóstwo rzeczy. Od razu postanowiłam to wykorzystać ;) Do tej pory wykonałam 75% zadań, które wyznaczyłam sobie na ten dzień. Po południu spotkanie z narzeczonym a wieczorkiem ciąg dalszy wykonywania dzisiejszych zadań ;)

Mam nadzieję, że taki stan utrzyma się jak najdłużej ;)

Pierwszy post ;)

Postanowiłam założyć bloga. Dlaczego? Szczerze, to sama nie wiem. Taki impuls. Może dlatego, że zaczął się Nowy Rok i czas na zmiany? Czas na rozpoczęcie nowych przedsięwzięć, na realizację planów? A może dlatego, żeby czasami przelać swój nadmiar myśli? Myślę, że w każdym z tych retorycznych pytań jest ziarenko prawdy. 
Jak co roku, tak i teraz mam sporo postanowień noworocznych. Są zarówno duże jak i małe. Mam nadzieję, że uda mi się je zrealizować.

Życzę Wam (i sobie :D) aby ten Nowy Rok był dużo lepszy od poprzedniego. Samorealizacji i spełnienia. Żeby wokół Was byli tylko tacy ludzie, którzy zasługują na Wasz czas i Waszą uwagę ;)