Ostatni tydzień był okropny... Najpierw wiadomość o bardzo ciężkiej chorobie bliskiej mi osoby, później śmierć przyjaciółki Mamy... Pojawił się ogromny strach, wątpliwości, przerażenie...
Szykuje się powtórka z tego co już przechodziłam 4 lata temu (na szczęście skończyło się dobrze)... Nadzieja, że choroba zostanie pokonana, że będzie dobrze.... Szczerze? Nie wiem czy mam siły przechodzić przez to wszystko jeszcze raz... Do tego dochodzi ogromny strach, że mam w sobie ten cholerny, wadliwy gen... Boje się, że mnie też to spotka...
Ale strachem nic nie zmienię... A jeśli już to na gorsze... Musiałam sobie pewne rzeczy na nowo poukładać w głowie, przewartościować życie... I mimo wszystko walczyć o swoje zdrowie, jeszcze bardziej wspierać w trudnych chwilach rodzinę... Postanowiłam dużo bardziej skupić się na ciele - tzn. zacząć w końcu NAPRAWDĘ regularny trening (a nie przerywany różnymi sytuacjami). Wyżyję się fizycznie i psychicznie... Jak przeprowadzę się za Poznań mam zamiar zacząć biegać (w mieście nie lubię, a tam będę mieć blisko las więc idealnie). Kolejnym punktem jest zmiana żywienia (a przynajmniej starania aby je zmienić) na dużo bardziej zdrowy. No i będę się dużo częściej badać - żeby nie było w przyszłości przykrych niespodzianek...
Wierzę, że dzięki wsparciu narzeczonego będę silniejsza i będę mieć dużo sił aby wspierać rodzinę. Będę starać się zwalczyć strach, przerobić go w coś pozytywnego -> dużo lepsze zadbanie o swoje ciało, organizm.
Wierzę, że będzie dobrze... MUSI BYĆ DOBRZE!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz