Ja niestety się ostatnio utwierdziłam w przekonaniu, że moja "przyjaciółka" tak naprawdę nią nie jest. Mniej więcej od maja starałam się dawać jej kolejne szanse. Nic z tego. W momentach kiedy ona mnie potrzebowała, starałam się pomóc. Kiedy ja pomocy potrzebowałam - nie otrzymywałam ją.
Każdy z nas ma najbliższego przyjaciela, który wie o nim wszystko. To my sami. To my znamy siebie najlepiej, wiemy czego po sobie możemy się spodziewać (no może nie zawsze :D ). Ale mimo to "osoba z zewnątrz" w naszym życiu też jest potrzebna.
Cholernie boli kiedy "przyjaciel/przyjaciółka" odpycha Cię w momencie dla Ciebie najgorszym. Ty oczekujesz wsparcia o dostajesz kopa w cztery litery. Łatwo można się jeszcze bardziej zdołować. Ale nie można! Trzeba w każdej sytuacji dostrzegać coś dobrego. Ja doceniłam swoich przyjaciół, którzy zawsze są przy mnie kiedy ich potrzebuje. A tą ostatnią sytuacją się nie przejmuje. Kontakt utrzymuję na dystans. Jestem miła, ale bez przesady. I już nie jestem na tzw. każde zawołanie. Robię swoje i w sumie to mnie nie interesuje to co jej dotyczy.
W zmianie myślenia pomaga mi jedna książka. Ale o niej napiszę po sesji ;) Jestem już na półmetku i jak na razie jest do przodu ;)
Życzę Wam prawdziwych przyjaciół, którzy będą w momentach kiedy ich najbardziej potrzebujecie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz