poniedziałek, 13 stycznia 2014

Gorszy dzień, ale nie dam się!

Dzisiaj po raz pierwszy w tym roku dopadło mnie zniechęcenie... Pogoda za oknem nie zachwyca, cały dzień boli mnie głowa i wszystko drażni... Trochę przyczynili się do tego robotnicy (wytoczyli wokół domu ciężki sprzęt przez co nie dość że głośno, to jeszcze całe mieszkanie się trzęsło, na klatce schodowej głośno leciała muzyka - robotnicy malowali klatkę...). Nagromadzenie efektów dźwiękowych nie sprzyjało poprawieniu mojego samopoczucia...

Trening oczywiście zrobiłam. Tak jak zawsze - rano (wtedy ćwiczy mi się najlepiej). Męczyłam się potwornie - psychicznie i fizycznie. Wręcz modliłam się o koniec hopsania... Po wszystkim nie czułam tradycyjnego zadowolenia z siebie, tylko ulgę, że już nie muszę się męczyć...

Do tego straaasznie ciągnie mnie do słodkiego (od 2 stycznia nic słodkiego nie zjadłam - dla mnie to ogromny sukces). Na razie jakoś się trzymam...

wyzwaniu Tipsi zostały jeszcze dwa treningi i zaczyna się II faza. W środę czeka mnie kontrolne mierzenie - ciekawe czy udało mi się coś zgubić przez te 2 tygodnie... Wizualnie widzę poprawę ;)

Złe dni dopadają każdego z nas... Dzisiaj padło na mnie. Mam nadzieję, że jutro będzie już dużo lepiej.
Zrobię sobie teraz ulubioną herbatę, wezmę Sekret Rhondy Byrne, opatulę się kocem i zagłębię się w lekturze, która zawsze (nie ważne co by się działo) potrafi mi pomóc i zmienić myślenie.

A na koniec mała motywacja (dla Was i dla mnie) do dalszych ćwiczeń ;)
źródło: internet

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz