Jako młoda mężatka chciałabym być idealną żoną, w przyszłości matką, kobietą, panią domu. Kiedyś ktoś mi powiedział, że jestem perfekcjonistką. Wtedy zaprzeczyłam. Ale teraz jak patrzę na siebie z perspektywy czasu, na to jak podchodzę do pewnych rzeczy, to dochodzę do wniosku, że jednak tak jest... Narzucam sobie pewne wymagania co do prowadzenia domu (ciągle uczę się tej nowej roli), wyglądu mojej sylwetki. Niektórym moim bliskim to się wydaje absurdalne. Nic na to nie poradzę. Nie uzależniam swojego szczęścia od osiągnięcia tej perfekcji. Gdybym tak do tego podchodziła to nigdy nie doznałabym tego uczucia.
Czasami się nie chce. Wiadomo - każdy z nas ma "lenia" :D Ale takie wymagania/cele motywują do działania. Dzisiaj chcę zrobić sobie taki dzień leniuchowania. Miałam nic kompletnie nie robić - no jedynie obiad :D Chciałam zrobić sobie herbatkę, owinąć się kocem, wziąć czytnik do ręki i tak spędzić część dnia. No i tu odzywa się mój perfekcjonizm - a co z ćwiczeniami? a co z posprzątaniem kuchni itd? Wobec tego najpierw obowiązki (szybkie ogarnięcie bałaganu), trening, a później leniuchowanie i po południu kawka z przyjaciółką <3